Prasa
Książki
Banknoty
Cegiełki
Kalendarze
Pieczątki
Plakaty
Pocztówka
Sita
Ulotki
Znaczki
Prasowanki
Twórczość internowanych

„Metrum” dwutygodnik


Kliknij, aby powiększyć

Czasopismo „Metrum” powołano do życia jako pismo Siedleckiego Komitetu Oporu Społecznego. Miało wyrażać linię programową oraz informować o zamierzeniach i poczynaniach tej organizacji. Jednocześnie redakcja zastrzegła sobie autonomię w dobieraniu tematów, a także prawo do głoszenia własnych, niezależnych komentarzy i ocen. Członkowie redakcji zachęcali czytelników do czynnej współpracy z wydawnictwem, prosili o dostarczanie informacji o istotnych wydarzeniach zachodzących w lokalnej społeczności, o nadsyłanie swoich publikacji .
Pierwszy numer dwutygodnika „Metrum” ukazał się z datą 20 listopada 1983 roku. Został wydrukowany w Warszawie techniką sitodruku przez drukarza OKOR-u (Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników) w nakładzie ok. 1300 egzemplarzy.
Druk pierwszego numeru ma swoją historię: „przez swoje kontakty z Ogólnopolskim Komitetem Oporu Rolników znalazłem drukarza o imieniu Karol który podjął się wydrukować metodą sitodrukową nakład pierwszego numeru. Papier (3 ryzy papieru A3) został dostarczony, pieniądze zapłacone i ślad po drukarzu zaginął. Trwało to tak ponad tydzień. Uznaliśmy z Czarkiem, że tak nie może być i postanowiliśmy drukarza odnaleźć. Znaliśmy tylko jego imię i nazwisko i to, że mieszka gdzieś na Ochocie. Pojechaliśmy do Warszawy. Ściągnęliśmy z akademika Elizę Jędrzejuk i zaczęliśmy poszukiwania. Eliza udała się na Komendę Dzielnicową MO Warszawa Ochota, gdzie wspaniale zagrała rolę jego ubogiej krewnej z prowincji, będącej w kłopotach. Eliza była tak przekonywująca, że panowie milicjanci podali jej adres na ulicy Pruszkowskiej. Strzał był celny. Drukarz został odnaleziony i po kilku perturbacjach pierwszy numer Metrum został wydrukowany” wspomina z rozrzewnieniem Tomasz Olko .
Kolejne numery drukowane były już w różnych miejscach (ze względów bezpieczeństwa) na terenie Siedlec. Zdarzało się, że druk odbywał się również w mieszkaniu członków redakcji . Cały proces edytorsko-drukarski: pisania, sporządzenia makiet, zrobienia farby, naświetlań, przeniesień na sita, drukowania, składania i kolportażu spoczywał na barkach kilku osób.
A tak wspomina swoją pracę drukarz: „W założeniu, od początku, „Metrum” miało być drukowane metodą sitodrukową. Sporządzało się najpierw makietę, którą fotografowało się i przenosiło na diapozytyw. Zastąpić można go było kliszą rentgenowską, ale efekt był gorszy. Na powierzchnię sita, naciągniętą na drewnianą ramę, nanosiło się emulsję światłoczułą. Po wyschnięciu, na szybę umieszczoną na określonej wysokości nad podłogą, kładło się diapozytyw, a na niego sito. Pod szybę wstawiało się lampę kwarcową lub halogen i naświetlało określony czas. Emulsja utwardzała się za wyjątkiem miejsc, do których przylegały litery. Następnie wypłukiwało się prysznicem nieutwierdzoną emulsję. Zdarzało się, że podczas tego zabiegu zmywało się środek, kiedy z rogów nie można było usunąć emulsji. Farbę najczęściej przygotowywało się z pasty „Komfort”, którą najpierw trzeba było przecisnąć przez gazę, aby pozbyć się zanieczyszczeń. Do pasty następnie dodawano barwnik. Czasami używało się sadzy - w ten sposób wydrukowaliśmy „Metrum” nr 6 z 5 lutego 1983 r.”
W numerze 49 „Metrum” jest wywiad z kolejnym drukarzem: „...Sitodruk to strasznie ciężka praca, żeby zrobić przyzwoity nakład Metrum trzeba drukować dwa dni i pół nocy non-stop. Niewielu wytrzymuje taką harówkę. Jak załapałem się do druku Metrum ,to cały spięty chodziłem przed pierwszą robotą, bałem się, że nie podołam. Ale jak zobaczyłem jednego z tych podziemnych atletów, natychmiast się przełamałem: dziewczyna, drobniutka taka, łapki takie małe miała... Myślę: Jak ona wytrzymuje, to ja nie wytrzymam?!
(...) Wpadki jeszcze nie mieliśmy. Kilka razy opatrzność nad nami czuwała... Kolega przeżył rewizję uliczną mając w torbie tylko raklę, farbę drukarską w oryginalnym opakowaniu i diapozytywy. Nie poznali się! I oni chcą nas złapać! My wtedy czekaliśmy na niego w strachu 3 godziny, bo on biedny chodził po mieście myśląc, że ma ogon” .
„Metrum”, jak już wcześniej pisałam, było pismem SKOS-u, a potem (od 40. numeru) Oddziałowej Komisji Wykonawczej, ale zachowywało niezależność finansową i merytoryczną. Jedynym obowiązkiem redakcji było drukowanie oficjalnych dokumentów Oddziałowej Komisji Wykonawczej „S” . Na łamach tego czasopisma drukowane były Komunikaty, Odezwy, Komunikaty i Oświadczenia tych struktur.
„Metrum” miało swoje stałe działy: Wiadomości, Normalizacja, Regionalia, Jednym Zdaniem, Z Doskoku, Blok.
Na łamach czasopisma ukazywały się artykuły z najnowszej historii Polski: m.in. ciekawe publikacje o historii Ukrainy , Niemiec, Rumunii , Afganistanu ; wywiady z ludźmi opozycji: Lechem Wałęsą , Zbigniew Bujakiem , Henrykiem Wujcem Sewerynem Jaworskim , Januszem Onyszkiewiczem , Andrzejem Celińskim , Zbigniewem Janasem, Konradem Bielińskim , ks. Stanisławem Małkowskim , Jackiem Czaputowiczem ; przedruki z innych podziemnych czasopism oraz aktualne informacje dotyczące sytuacji w świecie, kraju i w regionie.
W czasie wyborów do rad narodowych w 1984 roku w numerze 13 ukazał się Apel SKOS-u w sprawie wyborów: „Każdy, kto ma odrobinę godności, powinien odmówić udziału w tej fikcji. Nie idziesz - nie kłamiesz. Podaj dalej”. Dołączona była jeszcze odezwa: „Bojkotuj wybory razem z nami! Rządzą sami - niech się sami wybierają. Nie głosuj. Solidarność”.
Kiedy w marcu 1984 roku w Miętnem przemocą usunięto krzyże z sal lekcyjnych i młodzież stanęła w w obronie swojej wiary, na łamach „Metrum” ukazało się „Oświadczenie” SKOS-u solidaryzujące i popierające działania młodych ludzi .
Po wybuchu elektrowni jądrowej w Czarnobylu, w 57. numerze redakcja dołączyła dodatek, w którym znalazła się aktualna informacja o skażeniu promieniotwórczym w naszym rejonie, zalecenia i konkretne wskazówki dla mieszkańców .
Czytelnicy na bieżąco byli informowani o przykładach łamania praw człowieka na świecie, w kraju i w regionie. Po aresztowaniu siedlczan: Mirka Andrzejewskiego i Marka Białego redakcja czasopisma włączyła się i mocno zaangażowała w ich uwolnienie. Umieszczane były oświadczenia, szczegółowe relacje z rozpraw sądowych. Wydane były ulotki z żądaniem ich uwolnienia .
Na łamach czasopisma były drukowane m.in. wiersze Zbigniewa Herberta, Kazimiery Iłłakowiczówny, Czesława Miłosza. Redakcja informowała i zachęcała do przeczytania nowych, interesujących książek.
Zdarzały się „wpadki”. Redakcja „Metrum” starała się zachować krytyczny dystans do wszystkiego, także do własnej działalności. W numerze 19. znalazł się tekst:„Niniejszym odszczekuję publicznie wszystko, co napisałem na temat osoby św. Stanisława w notce pt. „W imię czego?” zamieszczonej w „Metrum” nr 13. Po zbadaniu dodatkowych źródeł stwierdzam, że podana przeze mnie - za Pawłem Jasienicą - ocena postępowania św. Stanisława nie znajduje potwierdzenia w faktach. Jednocześnie jako autor notki, która wzbudziła tyle kontrowersji i emocji informuję, że nie powodowała mną nienawiść do Kościoła czy do kogokolwiek innego, a jedynie przeświadczenie, że kłamstwo raz użyte staje się trwałym czynnikiem działania. Również w imię tej zasady piszę to sprostowanie. Pochopność, z jaką niewątpliwie było oparcie tej notki na jednym tylko źródle - to już inna sprawa. Jednocześnie wszystkie osoby, które poczuły się obrażone treściami zawartymi w notce - przepraszam. /m.p/ .
W 50. jubileuszowym numerze „Metrum” redakcja dokonała gruntownej samokrytyki przy pomocy dwugłosu: „Naczreda”, który podsumował dotychczasowy dorobek pisma, oraz maszynistki Jadzi, która wyraziła swoje długo tłumione frustracje wobec polityki redakcyjnej wierchuszki.
„... uważam, że to pismo powinno wyglądać całkiem inaczej. Powinno wyglądać tak, jak każde dobre poważne i szanujące się pismo. Przede wszystkim powinno być ładne i miłe, w sensie szaty zewnętrznej też. Najlepiej, gdyby miało okładkę z błyszczącego papieru, winietkę z orłem w koronie, Papieżem i Wałęsą, a na ostatniej stronie krzyżówkę, rubrykę ogłoszeń, nekrologi, kronikę towarzyską, plotki z wielkiego (konspiracyjnego) świata oraz miłą dla oka fotografię z delikatnym podtekstem erotycznym. Czytelnika bowiem nie obchodzi, skąd bierzemy papier i farbę, i jaka ta farba czy papier jest (najczęściej jest taka, jaka być nie powinna). Czytelnik powinien brać do ręki nasze czasopismo z przyjemnością, a nie z konspiracyjnego nałogu czy z opozycyjnego snobizmu” .
Czasopismo rozprowadzane było bezpłatnie, podawano tylko koszt druku. Po półtorarocznej działalności na rynku redakcja podjęła decyzję o odpłatności (10 zł). Na łamach gazety ukazywały się podziękowania za wpłaty na rzecz rozwoju niezależnego ruchu wydawniczego, na rzecz represjonowanych, ale zdarzały się i takie: drukarze dziękują za kawę, za konserwy, za papier.
Często, na zasadzie wkładki do gazety, redakcja dołączała „Wiadomości”. Tygodnik NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze.

wróć